Zagadka ludzkich szczątków znalezionych podczas wyburzania budynku elektrowni
Podczas prac wyburzeniowych w Elektrowni Stalowa Wola, położonej na Podkarpaciu, doszło do niecodziennego odkrycia. Ze stropu jednego z budynków spadły ludzkie szczątki. Na miejsce zgłosiła się kobieta, która przypuszczała, że odnalezione resztki mogą być pozostałością po jej ojcu.
Kobieta zgłosiła swój podejrzenia do prokuratury i dobrowolnie poddała się badaniom w celu porównania swojego materiału biologicznego z tym, który został wyekstrahowany ze znalezionych szczątków. Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu, informował na początku października, że badane próbki zostały skierowane do laboratorium w Warszawie do dalszych analiz.
Biegli odnieśli się do sprawy, a prokurator Dubiel potwierdził w poniedziałek, że przeprowadzone badania negatywnie zweryfikowały teorię kobiety. Wyodrębniony z odnalezionych szczątków materiał biologiczny nie okazał się pokrewny z tym pobranym od zgłaszającej się kobiety.
Dubiel dodatkowo poinformował, że próbki ze znalezionych szczątków porównywano z danymi zgromadzonymi w policyjnej bazie osób poszukiwanych, które zaginęły około 10 lat temu. Mimo to, nie udało się ustalić tożsamości nieznajomego mężczyzny, do którego należą szczątki.